Nasza lista Darczyńców

Szanowni Darczyńcy  
Zbiórka na Patronite została zamknięta, zapraszam teraz na „Zrzutkę

Lp

Nazwa

Kwota /zł/

Akcja

1

Grzegorz Marczak

150

Patronite

2

Wojciech Przybycień

101

Zrzutka

3

Piotr Szatkowski

20/m-c

Patronite

4

Jacek Cyndel

10/m-c

Patronite

5

Tomasz

20

Zrzutka

6

Paweł Filipiak

200

Zrzutka

7

Jacek Bochiński

110

Zrzutka

8

Marek Buczyński

101

Zrzutka

9

Bartłomiej Drozdowicz

116

Zrzutka

10

Andrzej Cieślak

150

Zbiórka

11

Grzegorz Dudek

150

Zbiórka

12

Stanisław Preus

150

Zbiórka

13

Adam Tomicki

150

Zbiórka

14

Grzegorz Bogusz

100

Zrzutka

15

Grzegorz Wład

30

Zrzutka

16

Andrzej Jarczewski

100

Zrzutka

17

Tadeusz Kawa

100

Zrzutka

18

Sigitas Zilionis

223

Zbiórka

19

Krystyna Paszkowska

1000

Zbiórka

20

Grzegorz Bielawski

200

Zrzutka

21

Adam Wisthal

100

Zrzutka

22

Edward Kuca

150

Zrzutka

23

Krzysztof Sagan

100

Zrzutka

24

Andrzej Brzezina

120

Zrzutka

25

Grzegorz Berezowski

100

Zrzutka

26

Maurycy Zając

300

Zrzutka

27

Grzegorz Urban

400

Zrzutka

28

Zygmunt Seliga

300

Zrzutka

29

Cezary Wiaderny

50

Zrzutka

30

Blanka

100

Zrzutka

31

Joanna Dworska

50

Zrzutka

32

Łukasz Smoliński

500

Zrzutka

33

Piotr Friedberg

100

Zrzutka

34

                      Łukasz Nidecki

           500

Zrzutka

35

                      Jerzy Kujawski

         1.111

Zrzutka

36

                    Piotr Chełstowski

             500

Zrzutka

37

                              Iwo

             1000

Zrzutka

38

          Wiesław  Bogdanowicz

               100

             Zrzutka

39

                        Piotr Fałat

                  62

              Zrzutka

40

              Tomasz Ciepielowski 

             1000

               Zrzutka

41

              Agnieszka Grzesiak

                100

              Zrzutka

42

              Oskar Berezowski

                200

              Zrzutka

43

              Wiesław Paszta

                100

              Zrzutka

44

              Andrzej Kapeluszny

                100

              Zrzutka

45

              Ryszard Magdziarz

                120

              Zrzutka

Na stronie www.radioretro.pl przedstawiam wybrane fragmenty swojej książki pt. „Radiostacja Gliwice„.
Jej opracowanie powstało na zlecenie Muzeum w Gliwicach, jednak po zakończeniu pracy wycofało się ono jednostronnie, bez podania przyczyn z umownego wydania książki.
Obszerne opracowanie zawiera 183 stron z ponad 300 ilustracjami.
Wydawcy książki: Henryk Berezowski oraz Wydawnictwo Poligraf.

Wstęp

           Radiostacja Gliwice (Sender Gleiwitz) to bardzo szczególny przypadek stacji nadawczej, która wpisała się trwale na karty historii za sprawą jednego, krótkiego epizodu w jej dziejach. Tym zdarzeniem był incydent znany powszechnie pod nazwą „prowokacja gliwicka”, który rozegrał się w radiostacji 31 sierpnia 1939 roku, w przededniu wybuchu
II wojny światowej.
Wówczas to, na niemiecką radiostację napad przeprowadził oddział nazistowskiej służby bezpieczeństwa, pozorując grupę polskich powstańców.
Celem akcji było nadanie przez radiostację komunikatu wzywającego Polaków do wystąpienia zbrojnego przeciwko Niemcom, co miało stanowić pretekst do najazdu na Polskę.
To ta akcja skupiła uwagę historyków oraz dziennikarzy, doczekała się obszernych opracowań naukowych i była przedmiotem rozlicznych publikacji prasowych.
Dotychczasowe opracowania historyczne nie były konsultowane ze specjalistami techniki nadawczej lat trzydziestych XX wieku.
Także badania prowadzone przez historyków nie obejmowały zagadnień technicznych. W rezultacie incydent przedstawiany był w publikacjach historycznych w sposób zniekształcony, nieodzwierciedlający wiernie przebiegu wydarzeń lub opacznie tłumaczący genezę pewnych działań lub zdarzeń.
W konsekwencji konieczne okazało się podjęcie polemiki z opracowaniami niektórych uznanych historyków europejskich i krytyczne zakwestionowanie niektórych ustaleń. Przytoczone fragmenty kilkunastu opracowań pozwolą czytelnikowi poznać i ocenić różnorodność stanowisk.
Wydaje się, że pełne wyjaśnienie przebiegu zdarzeń tamtego dnia, zrozumienie pewnych – nie w pełni dotąd czytelnych – epizodów możliwe jest wyłącznie w powiązaniu ze szczegółową wiedzą o technicznych rozwiązaniach stosowanych w stacjach nadawczych, a także szerzej, ze znajomością organizacji radiofonii niemieckiej tamtych czasów.
Oba te elementy pokazane zostały na tle rozwoju radia, jako urządzenia odbiorczego oraz radiofonii, jako systemu rozpowszechniania programów.
Nie mniej ciekawe są późniejsze dzieje gliwickiej radiostacji, przedstawione w kolejnych częściach.
Książka będzie pomocą dla historyków badających nie tylko prowokację gliwicką, ale także polityczne, społeczne
i militarne znaczenie pojawiającego się wówczas nowego medium – radia.
Natomiast miłośnicy techniki radiowej dowiedzą się jak działała wówczas radiofonia, a szczególnie jej strona nadawcza.
Mam także nadzieję, że ta opowieść o gliwickiej radiostacji zainteresuje miłośników historii techniki oraz historii Gliwic

To także historia radiostacji

              W 1962 r. organ zwierzchni radiostacji – Centralny Zarząd Radiostacji i Telewizji wydał decyzję o częściowej rozbiórce nadajnika Lorenz oraz urządzeń współpracujących. 
W roku następnym zespół pracowników radiostacji dokonał demontażu aparatury. Nadajnik Lorenz „nie przedstawiający wartości użytkowej” został zmagazynowany w RON Przebędowo.
Na szczęście Muzeum Techniki w Warszawie, chroniąc nadajnik przed zniszczeniem zdeponowało jego u siebie jeszcze w 1963 r.
Początkowo był eksponowany bez kartoteki i opisu, następnie był już niedostępny dla zwiedzających. 
Przez następne 50 lat słuch o nadajniku Lorenz zaginął, a ówczesne przewodniki po Muzeum Radiostacji milczały na temat najważniejszego urządzenia w radiostacji.
Podczas pobytu w obiekcie, w 2012 r. byłem bardzo zdziwiony brakiem jego w muzeum oraz brakiem jakiejkolwiek informacji o jego losach.
Sprawdziłem w warszawskim muzeum stan faktyczny Lorenza oraz uzgodniłem możliwość przekazania jego do Muzeum w Gliwicach.
Wówczas powiadomiłem gliwickie muzeum, że nadajnik istnieje i jest możliwość jego odzyskania.
Wiadomości te wydawały się początkowo w Gliwicach niewiarygodne, jednak formalności zostały szybko uzgodnione. Już we wrześniu 2013 r. osobiście przywiozłem nadajnik do Gliwic.
Tutaj osobiście nadzorowałem jego montaż i tak po 50 latach, najważniejsze urządzenie radiostacji, powróciło do Gliwic i stanęło na dotychczasowym miejscu.
Zespół nadajnika posiada znaczne gabaryty: 4,0 m x 1,9  m x 1,3 m oraz ciężar – ok. 1.300 kg.
Następnie zaplanowałem oraz nadzorowałem remont nadajnika oraz stołu kontrolnego wraz z wyposażeniem.

                 Radiostacja Gliwice zainteresowała mnie tak bardzo, że postanowiłem również opisać jej historię.
Tym bardziej, że Radiostacja nie posiada dotąd opracowanej historii, jak też żadnego wydawnictwa jej dotyczącego.
Zafascynowała mnie także dlatego, że opracowania oraz krążące historie o gliwickim incydencie są nieprawdziwe i oparte na błędnych faktach.
Gotową książkę przedstawiłem Muzeum, ale została mi zwrócona bez jakiegokolwiek komentarza.
Teraz chcę ją wydać własnym staraniem i nakładem.


Trzy stojaki nadajnika przechowywane w Muzeum Techniki w Warszawie. 2012

Stojaki nadajnika podczas transportu w Muzeum Techniki. 2013

Sala urządzeń, brak nadajnika, stół kontrolny zdewastowany. 2008

Montaż przywiezionego nadajnika (z lewej autor). Wrzesień 2013 

 

Stół kontrolny po renowacji. 2015

Nadajnik Lorenz po renowacji. 2015

Fragmenty

          Początki radiofonii niemieckiej to październik 1923 roku, wówczas pracę programową podjęła pierwsza rozgłośnia znajdująca się w Berlinie.
Organizatorem przedsięwzięcia było prywatne towarzystwo Rozgłośnia Radiowa S.A. Berlin (Funk-Stunde AG Berlin).
Posiadała ona nadajnik średniofalowy o mocy 0,25 kW, zastąpiony jeszcze w tym samym roku przez nadajnik Telefunkena o mocy 2 kW. 
Wkrótce powstają kolejne stacje: Lipsk, Monachium, Frankfurt, Hamburg, Stuttgart, Münster, Wrocław i Brema.
Wówczas też obszar kraju podzielony został na 9 okręgów radiowych, granice których pokrywały się z Okręgami Pocztowymi.
Radiofonia od początku podlegała Ministerstwu Poczty Rzeszy, gdzie sekretarzem stanu, odpowiedzialnym za sprawy radia był dr Hans Bredow. 
Wówczas mówił on – kto upolitycznia niemieckie radio, grzeszy przeciwko jego duchowi.
Podległość radia niemieckiego dotyczyła strony technicznej, tj. budowy, a także eksploatacji stacji nadawczych.
Rozgłośnie – z dochodów uzyskiwanych ze składek abonamentowych – opłacały Poczcie czynsz za użytkowane obiekty.
Poczta zajmowała się także pobieraniem od użytkowników radioaparatów opłaty abonamentowej, która wynosiła niezmiennie 2 marki miesięcznie.
Pierwszymi nadawcami były firmy prywatne – regionalne towarzystwa radiofoniczne, które dla usprawnienia swojego działania powołały w maju 1925 roku Towarzystwo Radiofoniczne Rzeszy (Reichs-Rundfunk-Gesellschaft – RRG). Towarzystwo pełniło rolę koordynatora oraz sprawowało ogólną kontrolę, jednak wszystkie regionalne towarzystwa posiadały znaczną autonomię w zakresie przygotowania i nadawania programów.

 Natomiast radiofonia niemiecka na Śląsku to 1924 r., wówczas we Wrocławiu (Breslau) powstała spółka radiofoniczna – Śląska Rozgłośnia Radiowa S.A.
(Schlesische Funkstunde AG). Pierwsza stacja spółki została uruchomiona już w maju 1924 roku.
Wkrótce też, w sieci śląskiej, w Gliwicach, rozpoczęła pracę stacja pomocnicza (Nebensender  Gleiwitz).
Zadaniem jej było zapewnienie dobrego odbioru radiowego na obszarze Górnego Śląska (Oberschlesien).
Gliwicka stacja radiowa została oddana do użytku 15 listopada 1925 roku. Wybudowano ją przy ulicy Kieferstädtler Landstrasse, dziś ul. Radiowa. 
Stanął tutaj duży, dwukondygnacyjny budynek, w którym znalazła się stacja nadawcza oraz rozgłośnia, a także mieszkania personelu.
Stacja pracowała na fali 251 m, wyposażona została początkowo w nadajnik f-my Telefunken o mocy 0,35 kW, zastąpiony wkrótce przez nadajnik – 1,5 kW. 
Należy dodać, że w Katowicach pierwsza polska stacja została uruchomiona w grudniu 1927 roku, ale za to od razu z dużą mocą – 12 kW.
W roku 1928 zainstalowano w Gliwicach nowy nadajnik, teraz już o mocy 5 kW, który pracował tam do końca 1935 roku.
Rozgłośnia posiadała wówczas studio radiowe, spikernię, pomieszczenia redakcyjne i administracyjne, a także konieczne wyposażenie techniczne. 
Z obu stron budynku posadowiono dwie stalowe wieże antenowe o wysokości 75 metrów, pomiędzy którymi zawieszono antenę typu T. 
W roku 1934 niemiecka radiofonia przeszła gruntowną reorganizację, została upaństwowiona oraz poddana silnym wpływom rządowym i partyjnym. 
W miejsce dotychczasowej spółki wrocławskiej zostaje powołana Rozgłośnia Rzeszy – Wrocław (Reichsender Breslau), o statusie Rozgłośni Krajowej, 
której nadal podlegała stacja nadawcza Gliwice (Sender Gleiwitz).
Rozgłośnia oprócz retransmisji programów z Wrocławia tworzyła i emitowała również własne, lokalne audycje, a część z nich była nadawana także
w programie wrocławskim. 

Wieża antenowa w Ismaning (Monachium) H=156 m. Stała w latach 1934-1983
Sygnał stacji gliwickiej - pierwsze takty pieśni górniczej, od 1934 r.
Pierwsza stacja radiowa w Gliwicach z dwiema wieżami stalowymi H=75 m. Pracowała w latach 1925 - 1935

               W roku 1935 dokonano zasadniczej modernizacji stacji gliwickiej – wybudowano zupełnie nową stację nadawczą. Budowa nowej radiostacji, oddalonej od budynku rozgłośni powodowana była względami technicznymi  — uniknięcia zakłóceń urządzeń studyjnych ze strony silnych pól e-m stacji nadawczej, a użycie nowego systemu antenowego wymagało większego, otwartego terenu.
Stację zlokalizowano na trzyhektarowej działce, znajdującej się na obrzeżach miasta, przy ulicy Tarnogórskiej 127 – 131 (Tarnowitzer Landstrasse). Składała się z trzech budynków oraz drewnianej, wykonanej z modrzewia syberyjskiego, wieży antenowej o wysokości 111 m. 
 Kolejny raz zwiększono moc stacji, instalując teraz nowy 8 kW nadajnik f-my Lorenz, pracujący na fali 243,7 m (1.231 kHz).
Posadowiono tutaj drewnianą wieżę antenową, ponieważ zdecydowano się na użycie anteny pionowej, zapewniającej większy zasięg stacji, w porównaniu
z anteną poziomą. Zbudowana została w 1935 roku przez niemiecką firmę budowlaną Christoph & Unmack A.G. z m. Niesky O.-L. w pobliżu Görlitz. 
Z trzech budynków stacji nadawczej, w dwóch znajdowały się mieszkania personelu, a trzeci zawierał urządzenia techniczne stacji.
Te urządzenia to – nadajnik wraz z systemem zasilania z maszynowymi przetwornicami napięć i prostownikami, systemem chłodzenia wodnego lamp mocy, zespół sterowania i kontroli stacji oraz stół kontrolny. 
Dotychczasowa stacja nadawcza przy ul. Radiowej wraz z dwiema wieżami antenowymi, została zlikwidowana w latach 1936 i 1937. 
Wówczas, pozostająca tutaj rozgłośnia, sterująca pracą stacji nadawczej, została przez firmę Lorenz znacznie rozbudowana oraz zmodernizowana. 
W drugiej połowie lat 1930-tych, rozgłośnia gliwicka, tak jaki i inne rozgłośnie, poddana została silnej, centralnej propagandzie hitlerowskiej i pozbawiana stopniowo programów lokalnych.

Plan Gliwic - wycinek wraz z nową radiostacją. 1937 r.
Widok z wieży na obiekt, koniec lat 1930.
Sala urządzeń, nadajnik oraz stół kontrolny, lata 1930.
Sala urządzeń wraz z zespołem kontrolno-pomiarowym, 1946 r.
Piękno drewnianej konstrukcji, modrzew syberyjski H=111 m
Rozmieszczenie urządzeń nadawczych na poziomie sali nadajnika, lata 1930.
Stacja nadawcza - schemat blokowy

     
               To właśnie na tej stacji, 31 sierpnia 1939 roku, miał miejsce tzw. „incydent gliwicki”.
Akcja została zorganizowana i przeprowadzona przez niemiecką Służbę Bezpieczeństwa (SD). 
Około godziny 20.00 sześcioosobowa grupa uzbrojonych i ubranych po cywilnemu funkcjonariuszy wtargnęła do pomieszczenia pracującej stacji nadawczej.
Po sterroryzowaniu personelu usiłowali nadać krótki komunikat, który jako polski oddział powstańczy miał wzywać do walki z Niemcami.
Napastnicy nie potrafili jednak przeprowadzić transmisji ze stacji nadawczej i w eter nie został wysłany żaden komunikat.
Wszystko odbyło się szybko i napastnicy odjechali bez strat.
W radiostacji pozostał jednak, przywieziony i zamordowany tutaj, przez specjalny oddział Gestapo, rzekomy uczestnik napadu. 
Akcja, której zasadniczym celem było obciążenie Polski odpowiedzialnością za wybuch wojny, była kompletnym fiaskiem.
             W prasie nie pojawiły się wiarygodne materiały dotyczące tego incydentu. Zresztą, już po kilku godzinach, niemiecka machina wojenna ruszyła na Polskę i te wiadomości skupiły zainteresowanie opinii w Europie.
Stacja nadawała jeszcze do końca 1939 roku, po tym czasie, rolę stacji górnośląskiej przejęła zaanektowana przez Niemców, nowocześniejsza polska stacja radiowa w Katowicach.
Radiostacja gliwicka szczęśliwie przetrwała wojnę, a także oswobodzenie w styczniu 1945 roku.

Po remoncie, pod koniec 1945 roku, rozpoczęła nadawanie programu Polskiego Radia Katowice, co trwało do początku lat 1950.
Od roku 1952 do 1956 stacja wykorzystywana była także jako „zagłuszarka” polskojęzycznych rozgłośni „zza żelaznej kurtyny” (RWE, BBC, Głosu Ameryki i innych).
W roku 1958 zlikwidowano radiostację w Gliwicach (Radiostacja Katowice. Oddział w Gliwicach), a powstała na jej bazie jednostka (Grupa Remontowa – Montażowa) zajęła się produkcją radiowych nadajników średniofalowych. Później następują kolejne reorganizacje – ZARAT i Oddział CLR.
W 2002 roku obiekt zakupiło od TP S.A. miasto Gliwice, a w roku 2005 przekazało jego dla Muzeum w Gliwicach.

Obecnie radiostacja będąca oddziałem Muzeum jest stale udostępniona dla zwiedzających.
W budynku technicznym można zobaczyć salę urządzeń wraz z wyposażeniem 
z końca lat 1930. – nadajnik, zespół sterowania i kontroli oraz stół kontrolny.
W roku 2009 otoczenie wieży zostało przekształcone w 3-hektarowy ogólnodostępny park.
Należy podkreślić, że jest to najwyższa na świecie drewniana wieża antenowa –  111 m. wysokości.
Niestety obwieszona jest wieloma współczesnymi antenami radiokomunikacyjnymi.
Konstrukcja otrzymała system iluminacji oraz oświetlenie reflektorami i pięknie prezentuje się po zmroku.

Ciekawostki

             Jedną z kilku firm, którym Poczta Niemiecka powierzała w latach 1930. projektowanie oraz wznoszenie drewnianych wież antenowych, było wielkie przedsiębiorstwo budowlane Christoph & Unmack, mające siedzibę w Niesky OL (dziś dzielnica Görlitz).
Zakład zaprojektował oraz zbudował w Niemczech 5 wież antenowych: w Königsbergu, Szczecinie, Trier, Görlitz oraz w Gliwicach.
Już w roku 1882 stolarz Christoph oraz architekt Unmack, pochodzący z Danii, założyli w tej niewielkiej miejscowości firmę budowlaną, zajmującą się projektowaniem oraz budową początkowo baraków, a następnie prostych drewnianych domów. Sukcesem okazały się projekty oraz szybki montaż panelowych elementów budowlanych, wykonywanych w zakładzie. Następuje szybki rozwój firmy przez poszerzenie zakresu produkcji: od wagonów kolejowych, przez inne pojazdy szynowe, silniki, kotły i konstrukcje stalowe, a w końcu mosty.
W 1922 roku zakład zatrudnia ok. 4.000 pracowników i posiada kilka oddziałów. Następuje dalszy rozwój firmy, którego nie przerywa II wojna.
Największe osiągnięcia zakładu to rozwój nowoczesnych projektów prefabrykowanych obiektów budowlanych oraz ich masowy montaż w wielu miejscowościach.
Firma stała się największym producentem tego typu konstrukcji w Europie. Zatrudniała znanych architektów (m.in. Konrada Wachsmanna), projektujących różne budowle – budynki mieszkalne, szkoły, szpitale, hotele i inne, a także całe osiedla domów drewnianych. Jednym z bardziej znanych i będącym dziś zabytkiem jest osiedle 65 domów pracowniczych w Niesky. Kolejnym jest budynek ambasady niemieckiej w Turcji, zbudowany
w zakładzie i przetransportowany aż do Ankary, gdzie został zmontowany.
Firma zaprojektowała oraz zbudowała w 1925 roku także domek letni dla Alberta Einsteina w Caputh koło Poczdamu, który dziś jest zabytkiem architektury drewnianej.
W 1945 roku radzieckie władze okupacyjne zdemontowały i wywiozły do ZSRR cały zakład produkcji drzewnej.

Reklama zakładu Christoph & Unmack z Niesky OL (Görlitz).
Domek letni Alberta Einsteina w Caputh koło Poczdamu
Budynek obserwatorium sejsmicznego prof. Carla Mainki, powstały w 1927 roku w Raciborzu
Kościół ewangelicki w Zabrzu Mikulczycach

          Na Górnym Śląsku pozostały jeszcze (oprócz wieży w Gliwicach) przynajmniej trzy obiekty, będące dziełem tego zakładu. Pierwszym jest budynek obserwatorium sejsmicznego prof. Carla Mainki, powstały w 1927 roku w Raciborzu. Jest to obiekt drewniany, dwukondygnacyjny, podpiwniczony,
z aparaturą. Obiekt jest nadal użytkowany do celów naukowych; zachował się w dobrym stanie.
Drugi – to kościół ewangelicki w Zabrzu Mikulczycach. Wzniesiony został przez załogę firmy od maja do połowy czerwca 1937 roku. Konstrukcja jednonawowa z jednym ołtarzem w prezbiterium i niewielką dzwonnicą. Kościół użytkowany jest do dziś i znajduje się w dobrym stanie i jest dziś zabytkiem sakralnej architektury drewnianej.
Trzeci – to także kościół ewangelicki w Bytomiu Bobrku. Powstał w roku 1932 z drewnianych elementów prefabrykowanych w tym samym zakładzie.
W Polsce popadał w ruinę, ale w 2017 r. został przeniesiony i odrestaurowany na terenie Górnośląskiego Parku Etnograficznego w Chorzowie.
Wszystkie te obiekty znajdują się na Szlaku Architektury Drewnianej Województwa Śląskiego.

                  Firma Julius Pintsch AG z Berlina, od 1924 r.: Pintsch Bamag AG – jeden z największych producentów urządzeń oświetleniowych, w tym żarówek – wkrótce znacznie poszerzyła zakres produkcji m.in. o konstrukcje stalowe. To ona właśnie wybudowała i zainstalowała dwie 75-metrowe wieże antenowe w I stacji gliwickiej.
Produkcja oświetlenia obejmowała pełny zakres lamp, opraw oraz źródeł światła, w tym żarówek. Wytwarzano tutaj m.in. lampy ostrzegawcze
i sygnalizacyjne dla pojazdów lądowych, żeglugi morskiej i lotnictwa. Także na obu stacjach gliwickich, na wieżach antenowych, dla ostrzegania przeszkodowego zainstalowane zostały lampy firmy Pintsch.
Według danych katalogowych z lat 1930. lampa sygnalizacyjna typ DL 50/2 (Drechlinsenleuchte) zasilana była napięciem zmiennym 24 V. Źródło światła stanowiła żarówka z włóknem wolframowym o mocy 150 W. Wokół niej obracał się zespół dwóch soczewek, skupiających promień świetlny do 60-stopniowego sektora, a zespoły soczewek rozdzielone były dwoma odbłyśnikami pełniącymi także rolę przesłon. Całość napędzał silnik elektryczny, zapewniający ok. 15 błysków na minutę.
Na korpusie znajdowała się poziomica oraz układ pochylenia strumienia świetlnego w zakresie pięciu stopni, a całość przykryta była kloszem, na górze którego wykonano kominek odprowadzający ciepło.
Lampa miała światłość/siłę światła (Lichtstärke) 150.000 HK (Hefnerkerze). Warto przyjrzeć się tej mało dzisiaj znanej jednostce.
Początkowo dla pomiarów światłości, która pozwoliłaby ocenić siłę źródła światła, zastosowano metodę porównawczą i do tego celu utworzono „świecę wzorcową” (jeszcze dziś można spotkać określenie „żarówka 40-świecowa”). Europa oraz USA przyjęły wzorzec oparty na lampie żarowej, ale Niemcy zastosowały inny wzorzec, tzw. „świecę Hefnera – HK”, oparty na lampie knotowej.
A oto jej definicja: lampka spalająca, bez kominka, czysty octan amylowy, za pośrednictwem knota bawełnianego, wypełniającego rurkę metalową, wystającą ze zbiornika na 25 mm, o średnicy wewnętrznej 8 mm i zewnętrznej 8,3 mm. Wysokość płomienia powinna wynosić dokładnie 40 mm, kierunek promieni poziomy.
Za jednostkę światłości przyjęto później „świecę międzynarodową” zwaną kandelą – cd (z łac. candela – świeca). Dziś kandela jest nadal jednostką podstawową układu SI, ale definiowaną zupełnie inaczej.
Porównując jasność (moc) źródeł światła – lampa DL 50 o ww. parametrach emituje strumień świetlny o wielkości ponad 126.000 lumenów, podczas gdy żarówka o mocy 150 W (bez układu soczewkowego) – nieco ponad 2.000 lumenów.

Reklama firmy Pintsch
Szyld lampy oświetlenia przeszkodowego
Lampa oświetlenia przeszkodowego firmy Pintsch zainstalowana na wieży w Gliwicach

              W liniach teletransmisyjnych oprócz zwykłych par przewodów telefonicznych spotykamy także pary radiofoniczne. Są to specjalne pary przewodów miedzianych, nawijane spiralnie (tzw. skrętka) i dodatkowo zaekranowane, co powoduje, że przesyłany w nich sygnał modulacyjny (program radiowy) ze studia do stacji nadawczej jest lepszej jakości niż w przypadku przesyłania zwykłą linią telefoniczną. Stosowanie dodatkowego ekranowania zapewnia wyeliminowanie przesłuchów międzyliniowych, będących najbardziej dokuczliwym zjawiskiem. Te przesłuchy to indukowanie się w linii sygnałów z sąsiednich par w kablu, co powodowało nakładanie się rozmów telefonicznych na sygnał modulacyjny, w efekcie były one słyszalne
w postaci tła odbieranej audycji.
Stacje te budowane były na trasie dalekosiężnych linii kablowych w celu wzmacniania przesyłanych sygnałów telefonicznych. Występujące na liniach spadki poziomu sygnału były kompensowane w rozmieszczonych co kilkadziesiąt kilometrów bezobsługowych bądź obsługiwanych stacjach. Poziom wyjściowy ze stacji wzmacniakowej wynosił ok. 3 V, a wejściowy na kolejnej stacji – ok. 0,03 V, więc tłumienie odcinka toru wynosiło ok. 100 V/V. Jednak wartość normowana to 3,7 Np.Neper – Np to bezwymiarowa, logarytmiczna jednostka miary zgodna z układem SI, stosowana jest m.in.
w teletransmisji i wynosi A=ln(a1/a2) [Np]. Ponieważ linie kablowe są własnością poczty, stosowano te jednostki również w układach wejściowych toru kablowego w stacjach radiowych. Wykorzystywane w stacjach wzmacniakowych elementy np. lampy radiowe miały specjalną budowę, przystosowaną do ciągłej oraz bezawaryjnej pracy. Nazywane były lampami pocztowymi; spotykamy je także na wejściach liniowych stacji gliwickich.

                W radiostacji zastosowano typowy wówczas mikrofon spikerski, analogiczny jak w rozgłośni. Był to mikrofon dynamiczny (magneto-elektryczny) posiadający lepsze parametry, zwł. pasmo przenoszenia, niż używany na pierwszej stacji mikrofon węglowy. Posiadał wbudowany transformator podwyższający wytwarzane napięcia, które jednak były niskie i wymagały współpracy ze wzmacniaczem akustycznym tzw. mikro-fonowym. Poziom sygnału z mikrofonu wynosił ok. 0,5 mV, po transformatorze 1,5 mV, natomiast po wzmacniaczu mikrofonowym o wzmocnieniu maksymalnym 1.000 V/V (60 dB), mógł osiągnąć poziom 1,5 V wystarczający do dalszej „obróbki”.
Kolejnym typem był mikrofon pojemnościowy o jeszcze wyższych parametrach, który jednak – z uwagi na bardzo niski poziom sygnału uzyskiwany 
z przetwornika – wymagał zastosowania wzmacniacza mikrofonowego, umieszczonego bezpośrednio przy przetworniku, we wspólnej obudowie. Stąd charakterystyczny kształt i nazwa „butelkowy” lub „rurowy”. Z uwagi na użycie wzmacniacza lampowego potrzebował doprowadzenia dodatkowego zasilania. Nie mógł więc być stosowany zamiennie z mikrofonem dynamicznym.

Na filmie „Der Fall Gleiwitz” pokazano taki właśnie mikrofon podłączony do pola komutacyjnego w zespole sterowania (Ilustr. 9.5.10). Poprzez niego filmowi napastnicy nadawali komunikat. W rzeczywistości, pomijając inne uwarunkowania, taki mikrofon nie mógł w tym miejscu pracować.

Kadr z filmu "Der Fall Gleiwitz". Napastnik z mikrofonem w sali nadajnika
Spiker w gliwickim studiu radiowym
linja

Incydent

           Warto w tym miejscu przypomnieć o wcześniejszym niemieckim incydencie związanym z niemiecką stacją nadawczą w m. Langenberg w 1931 r.
Główna stacja nadawcza Zachodnioniemieckiego Okręgu Radiowego znajdowała się w m. Langenberg w Nadrenii Północnej-Westfalii, na wschód od Zagłębia Ruhry. Dzięki lokalizacji stacji na znacznej wyniosłości – 242 m npt., antenie zawieszonej na wysokości 100 m oraz silnemu nadajnikowi –
60 kW, obsługiwała duży i  gęsto zaludniony obszar.          
W nocy z 17 na 18 czerwca 1931 roku, grupa niemieckich komunistów zawiesiła na szczycie jednej z dwóch 100-metrowych, stalowych wież anteno-wych, swój symbol – dużą 3-metrową czerwoną gwiazdę. Już kilka dni później przeprowadzili kolejną akcję – próbę nadania przez tę radiostację odezwy komunistycznej. W tym celu włączyli się w napowietrzną linię modulacyjną na trasie od studia radiowego w Kolonii do nadajnika w Langenberg, jednak pomyłkowo wybrali linię rezerwową i nie przyniosło to żadnego efektu. Po kilku dniach ponowili akcję. Tym razem włączyli się już w główną linię kablową i wysyłali odezwę propagandową. Jednak obsługa stacji nadawczej, kontrolująca emisję programu, spostrzegła ten fakt i odłączyła modulację już na początku odezwy, więc akcja nie przyniosła spodziewanego rezultatu. 
Wypływa stąd wniosek, że skuteczną akcję można przeprowadzić w tylko ostatnim ogniwie transmisji – w stacji nadawczej. 
Tego błędu nie popełnili już kilka lat później napastnicy w radiostacji gliwickiej. 
Jest jeszcze jeden gliwicki akcent związany z tą stacją.
W roku 1934 wybudowano tutaj nową 160-metrową drewnianą wieżę antenową, która po rocznej eksploatacji 10 października 1935 zniszczona została przez huragan.
Drewnianej wieży już nie odbudowano, a w 1940 roku zastąpiono ją 240-metrowym stalowym masztem samopromieniującym.
Prawdopodobnie na skutek tej katastrofy budowlanej, nowa gliwicka drewniana wieża została dodatkowo wzmocniona i to m.in. zapewniło, że stoi do chwili obecnej.

Prolog incydentu

                   Wydarzenia drugiej połowy lat 1930. jasno wskazywały, że nazistowskie Niemcy dążą do podboju Europy. Wystarczy prześledzić kolejne „zdobycze” terytorialne 
Rzeszy Niemieckiej:
– marzec 1935: przyłączenie Terytorium Saary,
– marzec 1936: wprowadzenie wojsk (remilitaryzacja) do Nadrenii,
– marzec 1938: przyłączenie (Anschluss) Austrii,
– październik 1938: zajęcie Kraju Sudeckiego, tj. 20% części terytorium Czechosłowacji, po traktacie monachijskim,
– marzec 1939: podporządkowanie Rzeszy pozostałej części Czechosłowacji; utworzenie Protektoratu Czech i Moraw oraz formalnie    niepodległej Słowacji,
– marzec 1939: przyłączenie okręgu Kłajpedy (Klaipeda, Memel), należącego dotąd do Litwy.
Teraz przychodzi kolej na Polskę, okrążoną już z trzech stron przez Niemcy. Podpisanie paktu Ribbentrop-Mołotow w sierpniu 1939 roku i ustalenie kolejnego rozbioru Polski kończy-ło dyplomatyczne przygotowania Niemców do wojny z Polską. Pozostała jeszcze sprawa sojuszu Polski z Francją i Wielką Brytanią. Niemcy, obserwując postępujący serwilizm Zachodu, liczyły że także w przypadku Polski rządy francuski i brytyjski wybiorą „pokój za wszelką cenę”. Jednak – aby mogły one poczuć się usprawiedliwione
z niewywiązania się z traktatowej pomocy Polsce – Niemcy wywoływały dziesiątki incydentów, nie tylko granicznych, obarczając za nie winą Polskę. Główną rolę miały ostatecznie odegrać trzy incydenty, zainscenizowane w rejonach nadgranicznych Górnego Śląska, wieczorem 31 sierpnia.
Inicjatywa przeprowadzenia incydentów pochodziła bezpośrednio od A. Hitlera. Z kwatery głównej führera wysłano polecenia do Naczelnego Dowództwa Wehrmachtu  (Oberkommando der Wehrmacht – OKW). Zobowiązano w nich Wehrmacht do usunięcia wojska z ustalonych odcinków granicznych na czas przeprowadzenia akcji specjalnych. Rozkazano także odkomenderowanie potrzebnych do tej akcji ludzi. Natomiast Wywiad Wojskowy (Abwehra) otrzymał polecenie dostarczenia polskiego umundurowania, uzbrojenia oraz wyposażenia dla 150-osobowego oddziału.
Rozkaz zorganizowania takich akcji otrzymał szef Policji (Polizei), SS-Reichsführer Heinrich Himmler, a nadzór nad ich bezpośrednią realizacją miał pełnić szef Służby Bezpieczeństwa (SD) SS-Gruppenführer Reinhard Heydrich oraz podległy mu szef Tajnej Policji Państwowej (Gestapo) SS-Oberführer Heinrich Müller. To właśnie on będzie odpowiadał za realizację ważnego elementu akcji – użycia „konserw” (tak swoje ofiary nazywało gestapo). Mieli to być więźniowie obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen, dostarczani  uśmiercani na miejscu akcji przez specjalny oddział gestapo. Pozostawienie tam martwych „napastników” miało znacząco uwiarygadniać polską napaść.
Heydrich od początku sierpnia rozpoczął intensywne przygotowania do wykonania przez SD trzech akcji w śląskich rejonach nadgranicznych. Miejscem pierwszej ma być niemiecki urząd celny w granicznej miejscowości Hochlinden (Stodoły, dziś dzielnica Rybnika). Zostanie on zaatakowany przez umundurowany i uzbrojony „polski” oddział wojskowy. Atak „polskich agresorów” zostanie odparty przez niemiecką policję graniczną, a dla uwiarygodnienia napadu, na miejscu akcji będą pozostawione zwłoki „napastników”, ubranych w polskie mundury. Druga akcja została zaplanowana w nadgranicznej miejscowości Pitschen (Byczyna) w powiecie kluczborskim, gdzie oddział „polskich powstańców”, w cywilnych ubraniach zaatakuje przygraniczną niemiecką leśniczówkę, po czym wycofa się bez strat.
I wreszcie trzecia akcja – Sender Gleiwitz (Radiostacja Gliwice). Tutaj funkcjonariusze SD, pozorujący powstańców śląskich, ubrani po cywilnemu i uzbrojeni, mają opanować pracującą radiostację, skąd nadadzą komunikat wzywający Polaków do czynnego wystąpienia przeciwko państwu niemieckiemu.
Także w tym przypadku mają być użyte przez gestapo „konserwy”.

            Wydaje się, że zaplanowanie przeprowadzenia trzech incydentów w dniu 31 sierpnia, wieczorem było błędem.
Akcje te powinny być przeprowadzone wcześniej, aby ich efekty medialne zdążyły dotrzeć do różnych adresatów i nie zostały zdominowane przez wiadomości o rozpoczętej kilka godzin później wojnie.
Incydentów tych w żadnym przypadku nie można określić mianem „pretekstu” do rozpoczęcia wojny przeciwko Polsce.
Decyzje zapadły znacznie wcześniej, przygotowania zostały zakończone, terminy ustalone i za kilka godzin wielka niemiecka machina wojenna z lądu, morza i powietrza miała uderzyć na Polskę.
Jednak terminu „pretekst” użył faktycznie A. Hitler, który powiedział – „Dam propagandzie pretekst dla uzasadnienia wybuchu wojny, mniejsza o to, czy wiarygodny.
Nikt nie będzie pytał później zwycięzcy, czy mówił prawdę, czy nie”. 
Zaplanowanie i przeprowadzenie tych incydentów mogło stanowić co najwyżej pretekst dla polityków Francji i Wielkiej Brytanii do niewywiązania się ze zobowiązań sojuszniczych wobec Polski. Pretekst, ponieważ nasi sojusznicy nie planowali rzeczywistego wypełnienia swoich traktatowych zobowiązań, co dobitnie pokazała historia.
Również bardzo częste określanie tych incydentów mianem „prowokacji” nie wydają się właściwe. Przemawiają za tym wymienione powyżej argumenty, które nie pozwalają nazwać tych incydentów także mianem „pretekstu”. Najtrafniejszym określeniem tych wydarzeń jest termin – mistyfikacja.

            Alfred Helmut Naujocks urodzony w 1911 roku w Kilonii. Tutaj ukończył szkołę średnia, wstąpił do NSDAP, a także rozpoczął karierę w SS.
W roku 1934 przyjeżdża do Berlina i rozpoczyna służbę w SD. Jego pierwsza głośna akcja miała miejsce w styczniu 1935 roku, w Czechosłowacji.
Tutaj na emigracji działała antyfaszystowska organizacja „Die Schwarze Front” (Czarny Front) kierowana przez Otto Strassera.
Radiostację krótkofalową, nadającą audycje słuchane przez antyfaszystów w Niemczech, obsługiwał inż. Rudolf Formis, krótkofalowiec i były pracownik stacji nadawczej
w Mühlacker. Nic więc dziwnego, że SD postanowiło przerwać działanie organizacji.
Dokonano kilku zamachów na O. Strassera, nie były one jednak skuteczne, ponieważ organizacja była ochraniana przez czechosłowackie służby specjalne.
Tym razem zaplanowano akcję likwidacji radiostacji zainstalowanej w hotelu „Zahori”, w Pribram pod Pragą.
Zamachu dokonała 3-osobowa grupa funkcjonariuszy SD, którą kierował (?) Naujocks. W nocnym napadzie zastrzelono inż. Formisa, oraz zniszczono radiostację.
To pierwsze „radiowe” doświadczenie Naujocksa, spowodowało, że otrzymał kolejne tego typu zlecenie – napad na radiostację gliwicką.

II RP w sierpniu 1939 r.
10
Fragment wystąpienia A. Hitlera na odprawie dowódców Wehrmachtu w Obersalzbergu 22 i 23 sierpnia 1939 roku.?
linja

Przebieg incydentu

Kadr z filmu - "Der Fall Gleiwitz", 1961 r.
linja

Epilog incydentu

Oddział Naujocksa w komplecie spędził noc w hotelu i wyjechał dopiero następnego dnia, tak aby nie wzbudzać podejrzeń.
Po przybyciu do Berlina Naujocks zameldował się u szefa, aby zdać relację z przebiegu incydentu.
Tak opisuje to spotkanie N.: Heydrich był bardzo wzburzony i oskarżył mnie o niewykonanie zadania. Twierdził przy tym, że słuchał wieczorem o oznaczonej porze radia Gliwice, nic jednak nie usłyszał. Był to tylko słaby nadajnik, retransmitujący program stacji wrocławskiej. Ten, kto w Berlinie włączył radio ustawione na Gliwice, słyszał Wrocław.
             Opisany w rozdziale – Radiofonia śląska, sposób pracy radiostacji gliwickiej – praca na fali wspólnej – wyklucza możliwości zaistnienia takiego odbioru. 
Informacje o incydencie w gliwickiej radiostacji ukazały się 1 września w prasie niemieckiej, a także zagranicznej. 
Zostały one oczywiście zdominowane przez wiadomości o najeździe Niemiec na Polskę oraz przez komunikaty z frontu.
             Gliwicki dziennik „Der Oberschlesische Wanderer”, oficjalny organ NSDAP, zamieścił w piątek 1 września 1939  r. na pierwszej stronie artykuł o napadzie na radiostację

„Gliwice, 31 sierpnia

             Powstańcy napadli na Rzeszę .  Napad na radiostację gliwicką
Polscy powstańcy przekroczyli granicę Niemiec. Zostali obezwładnieni przez Policję.
 
W czwartek około godziny 20.00 radiostacja w Gliwicach stała się miejscem polskiego napadu. Polacy wtargnęli do sali nadawczej, gdzie udało im się wygłosić wezwanie w języku polskim i częściowo w języku niemieckim. Jednakże już po kilku minutach napastnicy zostali wyparci przez policję, którą zaalarmowali gliwiccy radiosłuchacze.
Policja musiała użyć broni przy czym jeden z napastników został zabity.
Na temat wydarzeń w Gliwicach pojawiło się następujące oświadczenie:
Napad na radiostację gliwicką był oczywistym sygnałem do powszechnego ataku polskich bojówek na niemieckie terytorium. Równocześnie w tym samym czasie stwierdzono przekroczenia granicy Niemiec w dwóch dalszych miejscach. Dokonały tego świetnie uzbrojone oddziały, wspierane prawdopodobnie przez regularne polskie oddziały.
Napastnikom stawiły opór placówki straży granicznej. Starcia trwają nadal.

1 września 1939 r. o godzinie 10.00, w Reichstagu A. Hitler wygłosił przemówienie o rozpoczęciu wojny z Polską; mówił o polskich prowokacjach granicznych,  jednak nie wymienił gliwickiego incydentu. Poniżej fragment tego wystąpienia.
            Dziś w nocy Polska po raz pierwszy kazała strzelać na naszym terytorium swoim regularnym wojskom. Od godziny 5.45 odpowiadamy ogniem! Od tej chwili na bombę będziemy odpowiadać bombą! Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie. Kto nie przestrzega humanitarnych metod prowadzenia wojny, nie może oczekiwać od nas niczego innego.
Będę tak długo prowadził wojnę, dopóki bezpieczeństwo Rzeszy i jej prawa nie zostaną zabezpieczone.

"Der Oberschlesische Wanderer" z 1 września 1939 r.
linja

Medialne echa incydentu

„Der Fall Gleiwitz”, DEFA, NRD 1961
W sierpniu 1961 roku miała miejsce w NRD premiera filmu Der Fall Gleiwitz (Tu Radio Gliwice), nakręconego przez wytwórnię DEFA. Był to pierwszy film dotyczący incydentu w Gliwicach, a rolę radiostacji odegrała ówczesna stacja nadawcza. Obraz wydobył z zapomnienia tragiczne wydarzenia, poprzedzające wybuch II wojny światowej.
Film w reżyserii Gerharda Kleina, zrealizowany dobrze warsztatowo, przybliżył widzom wypadki, które się wówczas rozegrały.
Nie wywołał większego rezonansu w mediach, jednak jego ukazanie się spowodowało rozpoczęcie dochodzenia przez prokuraturę RFN w sprawie wydarzeń w radiostacji gliwickiej.
Ciekawostką jest stanowisko Biura Politycznego SED, przewodniej partii w NRD, opublikowane w jej organie prasowym – „Neues Deutschland” w grudniu 1961 roku:
Film pragnie udowodnić, że wszystko w tej sprawie zostało ostatecznie wyjaśnione. Koncepcja treści i wymowa artystyczna filmu, określone zostały niedostatecznie, ponieważ „technologia przestępstwa” górowała nad pozytywnymi przesłaniami.

„Der Fall Gleiwitz”, Der Spiegel, Hamburg 1963

W numerze 46 niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” ukazały się dwa artykuły – Aktion Konserve (Akcja konserwa) oraz Grossmutter gestorben (Babcia umarła).
Wywiad z Nujocksem, kierownikiem „Akcji Gliwice” zawiera informacje zawarte już w opracowaniu Runzheimera z 1962 r. 

Davies Norman, „Good’s Playground. A History of Poland”, Londyn 1981
Brytyjski historyk o uznanej pozycji, profesor kilku uczelni, autor wielu prac dotyczących historii Europy, Wielkiej Brytanii i Polski.
Za swoich kilkanaście publikacji na temat historii Polski otrzymał w kraju wiele odznaczeń i zaszczytnych tytułów.
Jego książka „Good’s Playground. A History of Poland”, wydana w 1981 roku, przybliżyła historię Polski czytelnikom zagranicznym.
Polskie wydania tego tytułu: „Boże igrzysko. Historia Polski”, począwszy od pierwszego w 1989 roku, aż do ostatniego w 2010 roku zawierają prawie niezmieniony opis gliwickiego incydentu.
Warto zauważyć, że wcześniej ukazały się rzetelne opracowania historyczne tego tematu.
Poniżej pełny fragment interesującego nas opisu.

»Rozdział XX. GOLGOTA. Polska w okresie drugiej wojny światowej (1939-1945)
           Drugą wojnę światową rozpoczął Sturmbannführer Alfred Helmut Naujocks z hitlerowskiej służby bezpieczeństwa (SD) 31 sierpnia 1939, o godzinie 8 wieczorem: poprowadził swój oddział do ataku na niemiecką radiostację w Gliwicach na Górnym Śląsku. Oddział składał się z kilkunastu kryminalistów, których w nadawanych kodem rozkazach określano kryptonimem „Konserwy” i którym w zamian za udział w akcji przyrzeczono zawieszenie wyroków. Po krótkim starciu ze strażnikami wpadli do jednego ze studiów, nadali nagrany po polsku patriotyczny program, odśpiewali porywającą pieśń, oddali kilka strzałów z pistoletów i wybiegli. Gdy tylko „Konserwy” znalazły się na zewnątrz budynku, wykosiła je do nogi salwa z karabinów maszynowych SS. Ich ciała, starannie przyodziane w nasiąknięte krwią polskie mundury, pozostawiono na miejscu, aby w odpowiednim czasie mogła je odnaleźć miejscowa policja. Nim minęła noc, świat obudziła zadziwiająca wiadomość, że Wojsko Polskie podjęło niczym nie sprowokowany atak na Trzecią Rzeszę«.

Tekst właściwie nie wymaga komentarza, autor nagromadził w nim same niedorzeczne historie. Ciekawostką jest zwrot: „nadali nagrany (sic!) po polsku patriotyczny program. Także w wydanej 2008 roku książce „Europa walczy 1939-1945. Nie takie proste zwycięstwo” Norman Davies zamieszcza prawie analogiczny opis gliwickiego epizodu.
Tak przedstawiana historia incydentu w Gliwicach dociera do większości odbiorców w Polsce i za granicą. Przykładem tego są jedne z ostatnich pozycji angielskich historyków np. Richard Overy, 1939: Countdown to War, Londyn 2009. 1939. Nad przepaścią, Warszawa 2009 oraz Antony Beevor, The Second World War, Londyn 2012. Druga wojna światowa 1939-1945, Warszawa 2012.

 „Gleiwitz – miejsce, gdzie dwukrotnie „umarła babka”, czyli rzekoma operacja „Himmler”, red. Dariusz Pietrucha, „Odkrywca”, Wrocław 2013

W numerze 4(171) miesięcznika Instytutu Badań Historycznych i Krajoznawczych „Odkrywca” ukazał się artykuł pod ww. tytułem, autorem jest Dariusz Pietrucha (Prezes Stowarzyszenia na Rzecz Zabytków Fortyfikacji „Pro Fortalicium”.
Poniżej kilka fragmentów.
»1. Wkrótce, podobno 31 VIII 1939 r., zgodnie z obietnicą, do czekającego w Gliwicach Naujocksa nadeszła „przesyłka”. Co w niej było, po wojnie sam ujawnił przesłuchującym go Amerykanom: Naujocks twierdził, że ciała dostarczono na miejsce w skrzyniach oznakowanych jako „przetwory”. Część ofiar jeszcze żyła, bo podano im za słabe zastrzyki,
i trzeba było je dobić, zanim można było użyć ich ciał zgodnie z planem (UK National Archives, KV2/279). Więźniów obozów koncentracyjnych przebranych w polskie mundury pogardliwie nazywano „konserwami”. Nie wiadomo dokładnie ilu ich „przygotowano”. Prawdopodobnie na początku były to tylko trzy osoby.
2. F. Honioka zabito strzałem w tył głowy (prawdopodobnie przed wejściem do gmachu radiostacji), martwego sfotografowano w reżyserce na tle maszynowni, a ciało porzucono. Jego personalia udało się ustalić dopiero w latach 90. Przed budynkiem podobno sfotografowano jeszcze dwie martwe osoby, najprawdopodobniej w polskich mundurach.
3. W radiostacji napastnicy cały czas wydawali komendy w języku polskim.
4. Nadany komunikat prawdopodobnie miał taką treść:
Uwaga! Tu Gliwice. Rozgłośnia znajduje się w rękach polskich… My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest jedna tylko rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenna. Tą rzeczą jest honor.
5. Hitler jedynie wspomniał o wydarzeniach w Gliwicach. Według jego słów wypowie-dzianych w Reichstagu 1 IX 1939 r., Polacy mieli gwałtem wedrzeć się do gmachu gliwickiej radiostacji i w języku polskim oraz niemieckim nadać obelżywe dla Niemców komunikaty«.

Artykuł pozostawiam bez komentarza, jest w nim znacznie więcej nieprawdziwych opowieści.

To co wydarzyło się w przeszłości nie jest tak ważne jak sposób, w jaki zapisało się to w naszej pamięci. Federico Fellini

linja
linja

Zagłuszanie

              Sygnały dźwiękowe BBC oraz Radia Wolna Europa wbiły się w pamięć kilku pokoleń Po-laków. Brytyjska BBC rozpoczęła nadawanie programu radiofonicznego
w języku polskim wkrótce po wybuchu wojny – 7 września 1939 roku. Przez cały okres okupacji była najczęściej słuchaną stacją pomimo surowych zakazu okupantów niemieckich.
Charakterystyczny sygnał stacji: „Bum – bum – bum – bum. Tu mówi Londyn” był doskonale rozpoznawalny. Nadawany był na falach krótkich oraz na fali średniej 1.294 kHz.
Kolejną dużą rozgłośnią była stacja rządu USA – Głos Ameryki (VoA), której sekcja pol-ska rozpoczęła nadawanie programów w 1942 roku. Początkowo na falach krótkich – KF
z USA, a następnie z terytorium Niemiec, także na falach średnich 1.197 kHz.
Od 1949 roku nadawała z Madrytu, na falach krótkich polska sekcja radia hiszpańskiego – Radio Madryt, będąca reprezentantem rządu londyńskiego.
Niemieckojęzyczny pogram radiowy nadawała od 1946 roku stacja RIAS (Rundfunk im amerikanischen Sektor), rozgłośnia będąca pod kontrolą rządu USA.
Emisję prowadzono na falach średnich 610, 737 i 989 kHz, a stacja była chętnie słuchana przez mniejszość niemiecką na Śląsku.
I wreszcie najważniejsza rozgłośnia – Radio Wolna Europa (RFE). 

Plakat Eryka Lipińskiego. 1955 r. Słuchacz BBC
A tu kolejny

                Od 1952 roku rozpoczęła się gwałtowna budowa służb zakłócania radiowego. Powstawały nowe obiekty, a istniejące pospiesznie rozbudowywano.
W ZSRR zakupiono nadajniki dużej mocy, a w Czechosłowacji nadajniki średniej mocy. organizacją zagłuszania zajmowało się powołane w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego – Biuro B.O., przemianowane później na Zarząd Wydzielonej Łączności Radiowej w MSW. Funkcjonariusze służby bezpieczeństwa (Służba Bezpieczeństwa utworzona została dopiero w listopadzie 1956 r.) pracowali w punktach kontrolnych – PK, znajdujących się w większych miastach i nadzorowali pracę terenowych nadajników pracujących w służbie zagłuszania.
Natomiast nasłuch radiowy programów stacji zagranicznych prowadziło Polskie Radio. Z nagranych taśm sporządzane były jeszcze w nocy biuletyny i rano odwożono je do Komitetu Centralnego PZPR.  

Notatka służbowa, MBP, marzec 1953

 I podziękowanie dla załogi za ciężką pracę

Gliwicka stacja radiowa w służbie zagłuszania

               Gliwicka radiostacja jak wszystkie krajowe stacje radiofoniczne brała udział w latach 1950. w wojnie propagandowej pod hasłem „Radio w służbie pokoju”.
Zespół Radiostacji w Katowicach obejmował sześć obiektów pracujących w nowej służbie, tzn. w zagłuszaniu „wrogich” stacji.
Radiostacje oznaczone zostały kryptonimami CE1-CE6: Mrówcza Górka, Gliwice, Ruda Śląska, Zabrze, Radzionków i Częstochowa.
Zmiany polityczne w kraju w 1956 roku doprowadziły do zakończenia prowadzenia akcji zagłuszania także przez stację gliwicką. Działania, które zostały wówczas podjęte, przedstawia dokładnie poufna Uchwała Kolegium Zespołu Radiostacji w Katowicach z  27 listopada 1956 r. podjęta w związku z likwidacją programu II.
Wszystkie trzy nadajniki 1 kW oraz powiązany z nimi system antenowy zostały zdemontowane. Jeden nadajnik Tesla, w styczniu 1957 roku, przekazany został do Kielc, gdzie tamtejsza rozgłośnia P.R. mogła nareszcie uruchomić emisję radiową. 
Natomiast drugi nadajnik, w marcu 1958 roku, przekazany został do Muzeum Techniki w Warszawie. 
Tak zakończył się niechlubny okres działalności stacji gliwickiej w „służbie pokoju”.

Fragment radiostacji w tamtych czasach
Nadajniki zakłócające w sali urządzeń
Grafik zagłuszania dla 4 nadajników gliwickich

Dziś

Widok radiostacji z góry
Park pod wieżą