Stacja Lwów

Mapa PR województwa lwowskiego, 1938 r.

Lokalizacja stacji radiowej na terenie Targów Wschodnich, 1931 r.

Skrzydło pawilonu z pomieszczeniami pierwszej stacji nadawczej oraz jeden maszt antenowy

I nadajnik, Marconi, 2 kW

 Decyzję o budowie drugiej po Wilnie kresowej stacji radiofonicznej podjęło Polskie Radio w połowie 1929 r. Wkrótce przybyła do miasta delegacja z dyrektorem technicznym Władysławem Hellerem celem wyboru lokalizacji stacji nadawczej. Początkowo wytypowano kilka miejsc, dwie w południowej dzielnicy – Persenkówka i Zofjówka oraz tzw. Czerwony Klasztor pod Wysokim Zamkiem – dawny klasztor teatynów. Optymalną dla radia lokalizacją byłaby działka o powierzchni 20.000 – 36.000 m2 leżąca na wysokim wzgórzu, ponieważ miasto położone jest na pagórkowatym terenie. Powinna też być położona w pobliżu elektrowni, z uwagi na koszt energetycznego kabla zasilającego (docelowy pobór mocy – 100 kW).
PR wybrało najlepszą lokalizację dla stacji – na wzgórzu w Persenkówce obok Elektrowni Miejskiej. Jednakże rozmowy z magistratem okazały się nieoczekiwanie trudne, a strony nie mogły dojść do porozumienia. Miasto nie akceptowało lokalizacji PR, a za inne znacznie gorsze tereny żądało bardzo dużych kwot. Żądana cena wykupu ziemi wynosiła 3 dolary za sążeń powierzchni (1 sążeń ≈ 1,8 m), do tego dochodził koszt partycypacji w budowie drogi dojazdowej wynoszący 120.000 zł. Była to cena bardzo wysoka jak na ówczesne warunki, można jeszcze dodać, że władze niektórych polskich miast oddawały teren pod budowę stacji radiowych bezpłatnie. Widać było wyraźnie, że władze miasta nie rozumiały jeszcze wielkiej siły radia będącej motorem rozwoju gospodarczego całego regionu oraz jego doniosłej roli społecznej. Z tego okresu pochodzi celny dwuwiersz:

          Radio jest wielką rzeczą, odkryciem doniosłem.
          Kto temu zaprzecza – faktycznie jest osłem.

            Na skutek nacisków społeczności lwowskiej, które czuje się pomijane w radiofonizacji, PR decyduje się najpierw na szybkie uruchomienie stacji prowizor-cznej. W tym celu wydzierżawiło od firmy Marconi nadajnik o mocy 1,5 kW, do czasu uruchomie-nia stacji docelowej. Wynajęło także w dzielnicy Persenkówka, na terenie Targów Wschodnich w centralnym pawilonie wystawowym, cztery pomieszczenia znajdujące się w prawym, tylnym skrzydle oraz przyległą niewielką działkę od strony ul. Ponińskiego.
Od września 1929 r. był już we Lwowie inż. Witoldem Scazighino, a w grudniu przybył inż. Józef Miński oraz pozostała część ekipy technicznej i rozpoczęto budo-wę stacji. Montaż masztów zakończono 23 grudnia, następnie zawieszono antenę; montaż aparatury trwał do10 stycznia 1930 r., a do 15 stycznia prowadzono próby techniczne. Jak widać tempo budowy oraz uruchomienia stacji były imponujące.  
„15 stycznia 1930 od samego rana padał obfity śnieg, który miękkim, puszystym całunem pokrył dachy domów i ulice miasta. Zupełnie jakby Lwów wystroił się w białą suknię jak panna młoda na swoje uroczyste zaślubiny z radiem, bo w tym dniu nastąpiło otwarcie radiostacji Polskiego Radia.”                                                                                                                                                                                                                                   /pisał Czesław Halski/         
          Rozgłośnia Lwowska została uruchomiona 15 stycznia 1930 roku, jako szósta z kolei – po Warszawie, Krakowie, Poznaniu, Katowicach i Wilnie, stacja PR. 
Adresowana była do mieszkańców Kresów południowych, a jej zasięg miał objąć m.in. takie miejscowości jak: Przemyśl, Stanisławów, Tarnopol, Krzemieniec, Borysław, Rawa Ruska i Zaleszczyki. 
        W wynajętym skrzydle pawilonu pomieszczono salę aparatury, salę maszyn, magazyn i biuro. Ponieważ biuro pełniło również funkcję studia, na czas zapowiedzi urzędnicy musieli opuszczać pokój lub zachowywać ciszę, rolę spikerów pełnili wówczas dyżurni inżynierowie. Brak sygnalizacji świetlnej (kolorowych lampek) wskazujących włączenie i wyłączenie mikrofonu, zastępowano cichym pukaniem
w ściankę działową. Oprócz mikrofonu systemu Reisa znajdował się tam 3-lampowy wzmacniacz „Marconiego”, a także zestaw do nadawania muzyki z płyt gramofonowych.

System antenowy stanowiła antena typu T o długości 35 m, rozpięta na dwóch 35 metrowych masztach stalowych stojących obok budynku. Nadajnik angielskiej f-my Marconi pracował na fali 385,1 m tj. 779 kHz, z mocą 2 kW. Zastosowano seryjny zestaw nadawczy typu Q, taki jak na pierwszej stacji warszawskiej, a nas-tępnie krakowskiej.
           Początkowo stacja pracowała od 17.45 do 20.00 i nadawała retransmisje audycji z Warszawy oraz Krakowa. Wynikało to z braku studia, więc już w lutym wynajęto, a następnie zakupiono pomieszczenia w kamienicy przy ul. Batorego 6. Był to monumentalny, może trochę ponury budynek secesyjny, z dwoma lwami i datą – Anno Domino 1912. Na parterze mieściła się uprzednio kawiarnia „Ziemiańska”. Po pierwszych, niezbędnych adaptacjach – 13 lutego uruchomiono tutaj studio rozgłośni lwowskiej. Prace budowlane w kamienicy trwały nadal i wkrótce powstała siedziba rozgłośni. Na mezaninie znajdowało się duże studio koncertowe, studio kameralne, studio spikerskie, amplifikatornia oraz biura dyrekcji. Na I piętrze, pozostałe pomieszczenia administracyjne.
Dyrektorem technicznym i administracyjnym rozgłośni został inż. Scazighino, a kierownikiem stacji nadawczej inż. Miński. Pozostały personel techniczny stacji to inżynierowie: Witold Korecki i Leonard Nowakowski. Natomiast zespół amplifikatorni stanowili inżynierowie Karol Klimsza – kierownik oraz Stanisław Władyka i Władysław Daszkiewicz.
Nowy dyrektor programowy Juliusz Petry rozpoczął organizowanie zespołu radiowców.

 

Siedziba rozgłośni, ul. Batorego 6, współcześnie

Budynek stacji nadawczej przy ul. Ponińskiego 1932 r.

Pracownicy techniczni rozgłośni, 1933 r.

Trzeci nadajnik PR 50 kW, 1938 r.

             Równocześnie, zgodnie z planem PR, w kwietniu 1930 r. ruszyła budowa właściwej stacji nadawczej o mocy 16 kW. Nowy budynek stacji powstał przy dotychczasowym pawilonie, a zakończenie budowy nastąpiło już we wrześniu. Był to piętrowy, niewielki budynek o kremowej elewacji. Na parterze znajdowała się duża sala aparatury, obok sala maszyn (motorowe przetwornice napięcia)
i transformator wysokiego napięcia, a dalej stacja pomp (wody chłodzącej). Do chłodzenia lamp nadawczych dużej mocy oraz prostowniczych używano wody destylowanej w pierwotnym obiegu zamkniętym. We wtórnym, otwartym obiegu woda wodociągowa odbierała ciepło z chłodnicy i schładzana była w zewnętrznym basenie z fontanną.
W październiku ruszyła budowa dwóch nowych wież antenowych o wysokości 76 metrów, równocześnie rozpoczął się montaż aparatury. Pracami oraz szkoleniem polskiej załogi kierował inżynier z angielskiej f-my Marconi – Thomas Petersen. Toma Petersena tak zauroczyło miasto i jego atmosfera, że sprowadził tu żonę i nie chciał wracać do Anglii. Dopiero kilkukrotne monity z brytyjskiej centrali wymogły na nim wyjazd ze Lwowa.
W grudniu trwały już nocne próby nowej aparatury, początkowo ze zmniejszona mocą – stacja posiadała jedną antenę.
Nowa 16 kW stacja oficjalnie ruszyła 10 lutego 1931 roku. Była wówczas najsilniejszą stacją PR. Pracowała na fali średniej 380,7 m (788 kHz).
Wydział techniczny w 1933 r. stanowiło 8 osób: W. Scazighino– kierownik, W. Korecki – zast. kierownika oraz inżynierowie i technicy dyżurni J. Miński, Leonard Nowakowski, Zbigniew Daszkiewicz, Karol Klimsza, Józef Nagórski i Stanisław Władyka.
Skrzynkę techniczną prowadził Miński, który nadał jej charakter techniczno-satyryczny i wprowadził sporo wątków osobistych, szczególnie w stosunku do płci pięknej, dzięki czemu audycja cieszyła się dużą popularnością. Później kierownikiem technicznym został Korecki, a kierownikiem stacji nadawczej Miński.
Sygnał lwowskiej stacji – trzy akordy gitarowe, skomponował dyrygent orkiestry Tadeusz Seredyński. Odgrywany był on razem z zapowiedzią wejścia na antenę ogólnopolską – „Tu Polskie Radio Lwów i wszystkie rozgłośnie Polskiego Radia”.
           Kolejne plany PR przewidywały budowę czterech silnych stacji kresowych o mocy 50 kW, wyposażonych w nowe polskie nadajniki. Pierwszą z nich miała być stacja lwowska. Oprócz nadajnika Wydział Budowy PR zaprojektował i wykonał w swoich warsztatach urządzenia amplifikatorni w studio oraz stół kontrolny w sali nadajników.
W lutym i marcu 1936 roku przeprowadzona została kompleksowa modernizacja amplifikatorni oraz urządzeń elektroakustycznych studiów w budynku rozgłośni, a w czerwcu rozpoczęła się etapowa wymiana urządzeń na stacji nadawczej. Wszystko to, tak jak
i poprzednio, odbywało się przy normalnie pracującej rozgłośni, a więc prace często prowadzone były w nocy, po zakończeniu programu. 
Otwarcie nowej stacji nastąpiło 1 września 1936 roku, a od 19 września stacja pracowała już pełną mocą 50 kW. Długość fali – 377,4 m tj. 795 kHz (od 15 sty-cznia 1934 roku). Moc ta zapewniała zasięg stacji ok. 100 km dla odbiornika detektorowego,
a przy dobrych odbiornikach lampowych słyszalna była w wielu krajach Europy. 

List do rozgłośni z Pijalni Mleka MZA,
 pocz. l. 1930

Kierownictwo rozgłośni, 1935 r.

Zespół WLF, 1935 r.

„Wróble na dachu”, 19 styczeń 1936 r.

              Dyrektor Juliusz Petry – człowiek o szerokich horyzontach umysłowych i wybitnym intelekcie, pełen entuzjazmu, niezwykle pracowity, doskonały organizator, zbudował fundamenty programowe i zapewnił osiągnięcie wysokiego poziomu przez lwowską rozgłośnię. Osobiście prowadził cotygodniowe „Rozmowy ze słuchaczami”, w których nawiązywał osobistą i serdeczną więź z nimi, odpowiadał na ich uwagi i propozycje, a także przedstawiał własne, nowe pomysły. Był bardzo lubiany przez pracowników różnych szczebli, co jak się później okazywało, bardzo pomogło jemu w trudnych czasach. 
              Nad rozgłośnią lwowską od połowy 1935 r. gromadziły się ciemne chmury, ogólnopolskie sukcesy audycji Wesołej Lwowskiej Fali nie były w smak warszawskiej centrali. Trzeba jednak też powiedzieć, że główny autor całego cyklu Wiktor Budzyński dawał powody do niezadowolenia, o czym szerzej przy omawianiu Wesołej Lwowskiej Fali.
Po kolejnych ostrych politycznych żartach oraz napomnieniach z Warszawy, dyrektor naczelny PR Roman Starzyński, w pierwszych dniach grudnia 1935 r., zwolnił z PR w trybie natychmiastowym dyrektora Petrego. Jednak zespół rozgłośni nie pogodził się z tą decyzją i rozpoczął energiczne działania w obronie zwolnionego dyrektora. Apelowali do wielu instytucji i władz miasta, w tym do wojewody Beliny-Prażmowskiego. W obronie Petrego wystąpiły związki i stowarzyszenia nie tylko polskie, ale także ukraińskie, żydowskie
i niemieckie. Interweniowali przede wszystkim u dyrektora PR, który odpowiedział, że on także nie zgadza się z tą decyzją, jednak zwierzchnicy z Ministerstwa Poczt i Telegrafów, któremu podlegało PR, zdecydowali o zwolnieniu dyrektora. Ostatecznie pracownicy zagrozili strajkiem. Na skutek takiej sytuacji w rozgłośni, do Lwowa przyjechał 10 stycznia 1936 dyrektor programowy PR Piotr Górecki. Nastąpiły burzliwe negocjacje i dodatkowe konsultacje, w których sam Petry prosił współpracowników, aby odstąpili od zamiaru strajku i stwierdził, że całą winę bierze na siebie. W końcu strony uzgodniły kompromisowe porozumienie: Petry zostaje przywrócony do pracy w PR i mianowany powtórnie na stanowisko dyrektora rozgłośni, lecz tym razem wileńskiej; praca rozgłośni będzie kontynuowana, jednak najbliższa audycja WLF w dniu 12 stycznia nie zostanie nadana. Wkrótce okazało się, że to ostrzeżenie załogi było bardzo dotkliwe dla centrali w Warszawie, więcej w rozdziale – WLF.
Po miesięcznym bezrobociu Petry już 15 stycznia objął nowe obowiązki w Wilnie, pełnił je przez prawie półtora roku, do 15 czerwca 1937. Również w rozgłośni wileńskiej Petry zaskarbił sobie dużą sympatię pracowników radia i z tego właśnie okresu pochodzi zręczny slogan, nadawany dosyć często w programach obu stacji:

                       Miasto Wilno z miastem Lwów,
                       rozumieją się bez słów!

Pawilon rozgłośni na Targach Wschodnich, 1937 r.

Pocztówka z lwowskiej rozgłośni, 1937 r.

Aparat Melograph, 1933 r.

Płyta Melograph

           Bardzo udanym przedsięwzięciem promującym radio był udział rozgłośni lwowskiej w latach 1937, 1938 i 1939 w Targach Wschodnich – największej imprezie handlowej Małopolski Wschodniej. Już pierwsza wystawa radiowa w 1937 r. zgromadziła tłumy ludzi, a akcja ta wydatnie przyczyniła się do wzrostu liczby słuchaczy radia lwowskiego. Rozgłośnia, w zamian za nagłośnienie terenu wystawowego, otrzymała dwa pawilony. W Pawilonie Radiowym zainstalowano studio radiowe, a w drugim urządzono Zradiofonizowaną Świetlicę. Studio wraz z amplifikatornią urządzone zostało w pięknej wieży, nazywaną nadal „karafką Baczewskiego”, stojącej w centrum placu targowego. Dużą atrakcją stanowił koncert życzeń, w którym zwiedzający mógł osobiście nagrać na płytę swoje życzenia, a na drugi dzień radio nadawało tę płytę w „Koncercie życzeń”.
Na wieży zawisł widoczny z dala czterometrowy mikrofon oraz napis „Polskie Radio”. Gdy zabłysły na wszystkich czterech stronach czerwone napisy, to znak, że studio targowe nadaje audycje. Studio, pracujące na żywo, gromadziło zawsze tłumy widzów obserwujących jego pracę i mogących zobaczyć znanych im dotąd ze słyszenia, ulubionych artystów i spikerów. 
Kolejny rok – 1938 przyniósł znowu wielkie zainteresowanie zwiedzających oraz radiosłuchaczy. 
Także w 1939 roku, w sobotę 2 września, otwarte zostały XIX Targi Wschodnie wraz z ekspozycją rozgłośni lwowskiej, jednak po kilku dniach Targi zostały zamknięte. 
Lwów w 1939 roku był najbardziej zradiofonizowanym miastem w Polsce, osiągnął prawie 50.000 abonentów, co dawało nasycenie radiofoniczne prawie 15 abonentów na 100 mieszkańców. Dla przykładu – Warszawa posiadała 115.720 abonentów, ale zapewniało to nasycenie wynoszące 9,3 abonentów na 100 mieszkańców. Wielka w tym zasługa jakości lwowskiego programu radiowego adresowanego do społeczności lokalnej i spełniającej jego oczekiwania. Całe województwo nie mogło się pochwalić niestety tak dobrym wynikiem – 88.000 odbiorników i 2,8 abonentów na 100 mieszkańców dawało wynik znacznie poniżej średniej krajowej. Sąsiednie województwa – tarnopolskie, stanisławowskie i wołyńskie należały do najsłabiej zradiofonizowanych w kraju, z gęstością
0,9 – 1,0 abonentów na 100 mieszkańców. Tylko 1/3 radioodbiorników to były aparaty lampowe, a aż 2/3 detektorowe. Ten niekorzystny stosunek (średnia krajowa była akurat odwrotna) charakteryzował regiony biedne i w tej grupie znalazł się o dziwo bogaty Lwów. 
Poważnym problemem było radiopajęczarstwo, szczególnie popularne i tolerowane we Lwowie, a upoważniona do jego ścigania rozgłośnia lwowska nie specjalnie się do tego przykładała. Bardzo popularne były aparaty detektorowe w wykonaniu amatorskim
z części dostępnych na wymienionych wcześniej targowiskach miejskich.
             Czwarty i ostatni etap to planowana budowa prawdziwej nowoczesnej rozgłośni we Lwowie. Dotąd rozgłośnia stale pracowała w adaptowanym budynku mieszkalnym przy ul. Batorego 6. 
Na początku 1939 roku Polskie Radio zakupiło teren o pow. 3.000 m2, przy ul. Mochnackiego, nieopodal Cytadeli, na którym miał stanąć budynek rozgłośni o kubaturze 9.000 m3. Prace budowlane zostały rozpoczęte.
W lecie 1939 r., także w radiu słychać było zbliżający się konflikt zbrojny. Wzrastała liczba pogadanek i komunikatów Ligi Ochrony Przeciwgazowej i Przeciw-lotniczej – LOPP, które przybierały coraz bardziej katastroficzny ton. Rozgłośnia nie była zupełnie przygotowana do działania w warunkach wojny. Jedyne w tym kierunku działania opisał Halski:     
„Dano nam do speakerni brauning z zapasowym magazynkiem. Leży w specjalnej szufladzie, którą otwiera naciśnięcie guzika ukrytego pod blatem stołu speakerowskiego. To tak na wypadek próby opanowania rozgłośni – zapomniano tylko powiedzieć nam, przez kogo?”
Rankiem, w piątek1 września 1939 r. hitlerowskie Niemcy zaatakowały Polskę i na Lwów spadły pierwsze bomby.

Wojna – wrzesień 1939

           Program lokalny rozgłośni przestał istnieć już w pierwszych dniach września, nadawano program z Warszawy, komunikaty rządowe i wojskowe oraz marsze i piosenki wojskowe. Działalność artystyczna przestawiona została całkowicie na działalność informacyjną i polityczną.
Kilka razy dziennie ogłaszane były w mieście alarmy lotnicze i przez radio padały zapowiedzi: „Hallo! Hallo! Tutaj ośrodek lotniczy Lwów. Alarm lotniczy trwa.”
Radio lwowskie trwało na posterunku, a mało znany epizod „wojny w eterze” ze stacją Breslau rozegrał się w nocy z 7 na 8 września.
Przez Lwów ewakuowały się polskie władze oraz naczelne dowództwo wojskowe.
Polecenie ewakuacji pracowników rozgłośni przyszło z dyrekcji PR 10 września, przydzielono im do tego celu dwa autobusy. Następnego dnia personel rozgłośni otrzymał od dyrektora dokument – Polecenie odbycia podróży służbowej, miejscem postoju miała być miejscowość Tatarów (woj. stanisławowskie). W pierwszej, licznej grupie ewakuacyjnej wyjechał zespół byłej Wesołej Lwowskiej Fali, a także część pracowników inżynieryjno-technicznych. Niektórzy zdecydowali się jednak pozostać w mieście.
          A tak ostatnie dni lwowskiej rozgłośni wspominał Halski:
„11 września dyrektor Petry zlecił Celinie Nahlik (spikerce lwowskiej rozgłośni) odczytanie komunikatu o zakończeniu nadawania programów. Celina odczytała komunikat ze łzami w oczach i głosie, a na zakończenie, tuż przed wyłączeniem mikrofonu, wybuchła spazmatycznym płaczem.”
          Także 11 września zespół techniczny otrzymał od dyrektora polecenie unieruchomienia stacji i dołączenia do kolumny radiowej udającej się w kierunku Rumunii. Kierownik stacji nadawczej Miński unieruchomił nadajnik, a personel zabrał swoim autem Korecki
i przewiózł do rozgłośni. Stąd wkrótce pełny samochód, z dyrektorem wsiadającym jako ostatni, ruszył do Stanisławowa.
W samochodzie PR znajdował się także mały nadajnik krótkofalowy. Po nocnej jeździe, rano 12 września, zespół przyjechał do Stanisławowa, gdzie panowało ogólne zamieszanie i chaos. Tutaj dowiedzieli się, że Lwów ma być jednak broniony i dowództwo wojskowe zażądało powrotu do miasta Koreckiego i ponownego uruchomienia stacji. Wykorzystali to Petry i Miński, którzy wraz
z mechanikiem ruszyli w drogę powrotną do Lwowa, przydzielonym im samochodem. Kierowcą był student z Warszawy, który zgłosił się ochotniczo wraz ze swoim wozem do wojska.
           Część zespołu odjechała w kierunku granicy rumuńskiej niedawno otrzymanym przez rozgłośnię wozem transmisyjnym Chevrolet i zatrzymała się kilka dni w Śniatyniu. Tam 17 września dowiedzieli się o napaści sowieckiej, więc pieszo wyruszyli
w kierunku granicy, po drodze podwiozły ich autobusy LOT-u i nocą przekroczyli granicę z Rumunią. Pozostała część zespołu z inż. Scazighino, Halskim i czterema mechanikami otrzymała polecenie udania się do Pistynia, gdzie mieli uruchomić nadajnik krótkofalowy i nadawać komunikaty wojskowe. Jednak zespół nigdy nie otrzymał dalszych poleceń
z dyrekcji PR bądź z dowództwa wojskowego. Wobec powyższego grupa pozostawiła wóz transmisyjny i przekroczyła granicę rumuńską w Kutach, w nocy z 17 na 18 września.
Natomiast powracający do Lwowa zespół wraz z dyrektorem, dotarł do rozgłośni na Batorego o 4 rano (był już 13 września) i został gorąco powitany przez pozostawione tu koleżanki Celinę Nahlik i Teodozję Lisiewicz. Wkrótce technicy wyruszyli na Persenkówkę
i po kilkugodzinnej pracy uruchomili powtórnie stację radiową. I znów, 13 września, po 48 godzinach przerwy, Nahlik z radością w głosie ogłosiła otwarcie rozgłośni.
Jeszcze tego dnia przemawiał przez radio prezydent Lwowa Stanisław Ostrowski – apelował do mieszkańców o zachowanie spokoju oraz o pełne zaufanie do władz państwowych i samorządowych. Ogłosił też postanowienie – „Zostaję z wami na dolę i niedolę.”
Lecz rozgłośnia nie pracowała już długo, Niemcy z przedmieść stale ostrzeliwali miasto i rozgłośnię radiową.

Ostatnie dni Rozgłośni  Lwowskiej

            Gdy tylko odezwał się sygnał Rozgłośni, Niemcy zaczęli ostrzeliwać radiostację granatami i szrapnelami. Z początku pociski padały dość daleko, ale powoli stawały się coraz celniejsze. Niedaleko radiostacji, na terenie Targów Wsch., była stara wieża wodna
i tam prawdopodobnie umieścili Niemcy swojego obserwatora. Gdy dyrektor zarządził przerwę w nadawaniu, Niemcy też przerywali ogień. Z ramienia Obrony Lwowa był w studio oficer łącznikowy, kapitan, którego nazwiska nie pamiętam. Skrytykował zarządzenie przerw w nadawaniu, twierdząc, że nam chodzi tylko o własną skórę, czym zgniewał dyr. Petriego i sprowokował go do zaproszenia kapitana, by z nim razem udał się na radiostację i zorientował się osobiście w sytuacji. Kapitan jednak wymówił się, że nie może opuścić studio, więc dyrektor sam pojechał na radiostację. Szofer zostawił auto na terenie Targów i wraz z dyrektorem poszedł na stację. Wkrótce po ponownym rozpoczęciu nadawania Niemcy otworzyli ogień. Tym razem nie przestaliśmy nadawać, lecz dyrektor wraz
z szoferem schronili się w podziemiu radiostacji, a mechanik i ja zamknęliśmy się w pancernych szafkach, skąd jednak mieliśmy całą aparaturę pod obserwacją. Po jakiś 40 minutach bombardowania udało się Niemcom trafić
w urządzenia do chłodzenia lamp nadawczych, przez co unieruchomili nadajnik. Na naprawę nie było ani czasu, ani materiałów. Postanowiliśmy opuścić stację. Trzeba było przebiec pod obstrzałem ok. 150 metrów pomiędzy pawilonami, aby się dostać do auta. Wykonaliśmy ten manewr pojedynczo i w nierównych odstępach czasu i po paru minutach wszyscy znaleźliśmy się przy aucie. Auto trochę ucierpiało, bo były dziury w dachu i w karoserii, ale motor nie został uszkodzony, więc od razu wyruszy-liśmy w kierunku wyjścia, ścigani szrapnelami. Dopiero za bramą Targów Wschodnich wydostaliśmy się spod obserwacji nieprzyjaciela. Odwieźliśmy dyrektora do studia, a stamtąd zabraliśmy Koreckiego i pojechaliśmy na Politechnikę Lwowską do prof. Tadeusza Malarskiego, od którego wypożyczyliśmy radiostację krótko-falową, przewieźli do studio i tam od razu uruchomili. Na drugi dzień Niemcy otworzyli ogień artylerii na studio, obsypując okoliczne domy pociskami, wybijając szyby w gmachu sądu, naprzeciwko studio. Jeden
z pocisków trafił w dach i posypało się szkło z witrażu, dopuszczając dzienne światło na klatkę schodową, ale stacji nie uszkodzili. Dopiero gdy Niemcy trafili w elektrownię i cały Lwów pogrążyli w ciemnościach, nasza stacja zamilkła. Korecki miał zamiar postarać się o akumulatory i baterie, ale do tego nie doszło, bo na drugi dzień (22 września) bolszewicy wkroczyli do miasta i zagarnęli wszystko w swoje kleszcze.”

                                                                                                                                                                                                                Józef Miński .„Biuletyn Koła Lwowian”, Londyn 1978

             Stacja lwowska pracująca na falach średnich od 1930 roku zamilkła po raz pierwszy 11 września, lecz po dwóch dniach odezwała się ponownie 13 i ostatecznie zamilkła 16 września. Lwów nadawał jeszcze na falach krótkich od 16 do 21 września 1939, kiedy zakończył pracę z powodu uszkodzenia elektrowni miejskiej.
Wojska niemieckie podeszły pod miasto 12 września, ale oddziały polskie dowodzone przez gen. Langnera, wspomagane przez lwowskich ochotników z powodzeniem odpierały natarcia. Odrzucone też zostało niemieckie ultimatum z 18 września.
W dniu 17 września Związek Sowiecki dokonał agresji wobec Polski przekraczając granicę wschodnią na całej długości. Pod Lwów pierwsze oddziały Armii Czerwonej podeszły w nocy z 18/19, a już 20 września wojska niemieckie rozpoczęły planowe wycofywanie się spod miasta. Było to konsekwencją podpisanego pod koniec sierpnia paktu o nieagresji pomiędzy Niemcami a Rosjanami, zwanym paktem Ribbentrop – Mołotow; a ściślej tajnego protokołu dodatkowego do tej umowy. Zapisano w nim, że Europa Wschodnia, obejmująca część terytorium Polski na wschód od linii Wisły, Sanu i Narwi; trzy państwa nadbałtyckie oraz Finlandia i Bessarabia znalazły się w sowieckiej strefie wpływów. Jeszcze we wrześniu układ o przyjaźni niemiecko-radzieckiej, a właściwie jego kolejny tajny załącznik zmodyfikował granicę interesów sojusz-ników i przesunął ją dalej na wschód, od Wisły aż na linię Bugu. W wyniku tych „przyjaciel-skich” układów 51 % terytorium II RP, a wraz z nim Lwów, dostało się w sowiecką strefę wpływów.
W sytuacji, kiedy Armia Czerwona podchodziła do miasta, gen. Langner nie bronił Lwowa i 22 września poddał miasto. W warunkach kapitulacji zapisano, że „oficerowie i żołnierze mogą bez przeszkód udać się przez Rumunię lub Węgry do Francji, aby tam nadal walczyć przeciwko Niemcom”. Prowadzący rokowania gen. Kuroczkin dał „słowo honoru radzieckiego oficera”, że wynegocjowane warunki zostaną dotrzymane. Pomimo tych zapewnień, żołnierze szybko zostali rozbrojeni i wywiezieni w głąb Rosji. Część z nich znaleziono w masowych grobach Katynia, a większości nie odnaleziono nigdy. 
Polski Lwów przestał istnieć 22 września 1939 roku i jeszcze długo nie mogło to dotrzeć do świadomości Polaków.

 

Już w pierwszych dniach emigracji, w Rumunii, lwowski zespół, a wraz z nim uchodźcy śpiewa li piosenkę pt. „Wrócimy”, napisaną wówczas przez Budzyńskiego. A oto jej refren:
„Wrócimy tam, dokąd serce dziś tęskni i marzy.
Wrócimy tam, wszyscy razem – i młodzi, i starzy.
Wrócimy tam, żeby zerwać Ojczyźnie kajdany,
Wrócimy tam, gdzie nasz dom, gdzie nasz kraj i nasz Lwów kochany!”

Okupacja sowiecka

 Po kapitulacji polskich oddziałów wojskowych, 22 września 1939 roku, Armia Czerwona wkroczyła do Lwowa.
Na polecenie polskich władz wojskowych dyrektor Petry 22 czerwca przekazał rozgłośnię przedstawicielowi wojsk radzieckich pułkownikowi Murawiewowi. Rosjanie zatrudnili sporo Polaków, głównie personelu technicznego którzy po naprawach, jeszcze we wrześniu, uruchomili stację.
Jak wyglądały początki pracy wspominał J. Miński.
               „W parę dni później przyszli Rosjanie, zajęli radiostację, przyjechał jakiś major, który okazał się być profesorem radiotechniki na uniwersytecie w Leningra-dzie, to był bardzo zacny człowiek, bardzo światły naukowiec, z nim się współpracowało zupełnie przyjemnie, ale on wymagał od nas, żebyśmy uruchomili radio-stację. Mnie i Koreckiego zamknął na radiostacji i powiedział, że tak długo nas stamtąd nie wypuści, póki nie uruchomimy stacji. Zabraliśmy się do roboty, mieliśmy do pomocy naszych mechaników dwóch i zdaje się, że po dwóch dobach, na trzeci dzień radiostację uruchomiliśmy. Wtedy major nawiązał kontakt z Kijowem, skąd przyjechali radzieccy inżynierowie i zaczęło się szkolenie. Co parę tygodni przyjeżdżała nowa ekipa w składzie 6 ludzi, moim
i Koreckiego zadaniem było szkolić tych ludzi. A kiedy już wyszkoliliśmy tych inżynierów i nauczyli się prowadzić radiostację, to mnie zaaresztowali i wywieźli na wschód, już nie byłem potrzebny. W tym czasie przyjechał do Lwowa inż. Cetner. Trochę się dziwiłem, że jest aż w takiej zażyłości z inżynierami radzieckimi, ale mi powiedział, że bardzo chętnie pojechałby do Moskwy na kurs, miał wielką ochotę na ten wyjazd. Być może, że pojechał, bo na jakiś czas zniknął mi z oczu, a potem mnie aresztowali i już dalej nic nie wiem. Po długich podróżach zajechałem do Buchty Nachodki w listopadzie 1941 r., ale do Kołymy już nie pojechałem, morze zamarzło
i transporty nie szły.”
             Po uruchomieniu stacji „Львов” Rosjanie rozpoczęli nadawanie własnego programu, częściowo po ukraińsku, a także po polsku. Stosunek Rosjan do Polaków zatrudnionych w radiu był w tym okresie „oględny” – określiła Celina Nahlik.
Odbiorniki radiowe nie zostały skonfiskowane ludności polskiej. Radia można było słuchać nadal, a opłata radiofoniczna w 1940 roku wynosi 1,25 rubla na kwartał. 
Od października 1939 r., do maja 1940 r. przebywał we Lwowie znakomity spiker warszawski Tadeusz Bocheński, który tak opisał swój lwowski epizod.
  „Do Lwowa zjechała komisja artystyczna z Moskwy i przez szereg dni i nocy przesłuchiwała kandydatów na artystów. Niezwykle wesołe były te przesłuchania. Obok artystów z prawdziwego zdarzenia, nawet o znanych nazwiskach, próbowali szczęścia amatorzy,
a różnorodność popisów była po prostu zaskakująca. Po gimnastyce na dwóch krzesłach zamiast trapezu, pianista grał Chopina, potem znowu była jakaś żonglerka lub popis cyrkowy, taniec, śpiew operowy, lekka piosenka, recytacja, znowu Chopin, monolog i tak w kółko. Każdy otrzymał w końcu swoją etykietę: opera, balet, filharmonia (co równało się estradzie), radio oraz kategorię płacy. Ja na własne żądnie zostałem przydzielony do zespołu estrady z gażą 750 rubli miesięcznie. Za tę sumę byłem zobowiązany do minimum
10 występów miesięcznie. Była to suma wystarczająca na przeżycie jednej osoby, a przecież o nic więcej wówczas nie chodziło.” 
Jeszcze inny sposób na przeżycie wybrał znany kompozytor Henryk Wars (Warszawski), który w roku 1940 zorganizował zespół muzyczny – „Lwowska Tea Jazz Henryka Warsa”, gdzie zatrudnił wielu polskich artystów, w tym również Alberta Harrisa (Aarona Hekelmana). Zespół jeździł z koncertami po ZSRR oraz nagrywał płyty. Artysta nagrał także serię płyt wydanych przez „Związek Patriotów Polskich w ZSRR”, a w nagraniach towarzyszyła jemu często – „Państwowa Orkiestra Jazzowa Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej”. Podczas Powstania Warszawskiego napisał oraz nagrał wzruszającą „Piosenkę o mojej Warszawie”, która dla wielu pokoleń warszawiaków wyraża nostalgiczna tęsknotę za utraconym miastem młodości. 

Okupacja niemiecka

22 czerwca 1941 r. wojska niemieckie zaatakowały zaskoczonych, niedawnych sojuszników i 30 czerwca Lwów zajęli nowi okupanci. Już 4 lipca hitlerowcy spod tego znaku aresztowali i bestialsko zamordowali kilkudziesięciu profesorów lwowskich uczelni. A to był dopiero początek nowego niemieckiego ładu.
Wśród pierwszych wojsk wkraczających rankiem 30 czerwca do Lwowa, był oddział ukraińskiego batalionu „Nachtigall” (Słowik). Zajął on m.in. rozgłośnię oraz radiostację umożliwiając tym samym ogłoszenie przez radio jeszcze w tym dniu Aktu Odnowienia Państwa Ukraińskiego. Akt proklamował utworzenie przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów – OUN niepodległego państwa ukraińskiego, powołanie rządu oraz ścisłą współpracę z Rzeszą Niemiecką. Stację radiową nazwano imieniem Konowalca [1],
a dyrektorem jej został Lew Rebet [2]. Niemcy zostali zaskoczeni tymi działaniami strony ukraińskiej, ale już 7 lipca żołnierze batalionu wysłani zostali na front, 11 lipca działacze OUN zostali aresztowani, a lwowskie radio zostało całkowicie przejęte przez Niemców.
Nadal jednak część personelu technicznego stanowili Polacy.
Po raz kolejny zmienił się nadawany program. Teraz rozgłośnia nazywała się – „Lemberg”. Lecz odbiorniki mogli posiadać już tylko obywatele narodowości niemieckiej i ukraińskiej. Program nadawany był po niemiecku, trochę po ukraińsku, a po polsku tylko raz dziennie krótkie wiadomości i informacje z Krakowa. Stacja włączona została do sieci nadawczej GG i podporządkowana Landessender Krakau. Stacja „Lemberg” zakończyła pracę w pierwszej połowie czerwca 1944 r., wówczas Niemcy zdemontowali polski nadajnik
50 kW i wywieźli go ze Lwowa. Budynek stacji nadawczej oraz jedną wieżę antenową wysadziły w powietrze ostatnie oddziały niemieckie wycofujące się z miasta 22 czerwca 1944 r.

[1] Jewhen Konowalec – ukraiński działacz nacjonalistyczny, organizator OUN, zamordowany w Holandii, w 1938 roku, przez NKWD.
[2] Lew Rebet – działacz OUN, mianowany wicepremierem w nowym rządzie, zamordowany na terenie RFN w 1957 roku, przez KGB.

Jeszcze w 1943 roku nasi sprzymierzeńcy – Wielka Trójka (ZSRR, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania) na konferencji w Teheranie postanowili, bez udziału Polski, że wschodnie tereny Polski w tym Lwów zostaną przyłączone do ZSRR.
Po wkroczeniu wojsk sowieckich, nowa władza rozpoczęła działanie od rabowania i niszczenia pozostałego jeszcze polskiego archiwum radiowego, tak płytowego jak  i bibliografii. Z bogatych zasobów rozgłośni lwowskiej nie pozostało na miejscu dosłownie nic.
           Lwów i Kresy przeszły ostatecznie w ręce ZSRR – Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej.
Wielu Polaków zostało wymordowana przez dwóch okupantów oraz nacjonalistów ukraińskich. Dokonano masowych deportacji
w głąb ZSRR oraz przesiedleń do Polski, głównie na ziemie zachodnie.

Interesująca pocztówka, świadectwo tamtych czasów